Okolice Karczmy..

Vincent

skoro nie chcecie ze mną rozmawiać to trudno <po czym odchodzę z tego miejsca w przeciwnś stronę znikając w cieniu drzew>

Villemo

Vincent:
<znów usłyszałeś szyderczy śmiech jakichś istot... W pewnej chwili poczułeś silne uderzenie czymś ciężkim w głowę... Jednecześnie dotknęła Cię jakaś zimna ręką... Poczułeś przeszywający do szpiku kości chłód... Padłeś na ziemię.. Straciłeś przytomność..>

Vincent

<budzę się i rozglądam w około>

Villemo

Vincent:
<obudziłeś się.. Musiałó minąć dobre kilka minut..... A może nawet więcej czasu... Pierwsze co poczułeś to czyjeś ciepłe dłonie z boku na brzuchu... Nie mogłeś do końca otworzyć oczu... No cóż , chyba najwyższy czas wykorzystać swój dar..>

Vincent

Rany atak z partyzanta nie cierpię tego ale dla informacji hmm mam nadzieję że było warto <będąc odrobnę zamroczony postanowiłem "wyjść " z siebię i zobaczyć co jest grane>

Villemo

Vincent:
<dostrzegasz pochyloną nad Twoim ciałem wysoką , piękną kobietę...Na początku widzisz iż kobieta ubrana jest w długą , czarną suknię... Jej oczy są czarne , choć zaiwerają w sobie też odcień czerownego.... Jej figura jest idealna , a wzrost zbyt duży jak na kobietę... Bije z niej niesamowita siła fizyczna... Jednak tak samo jej oczy jak i wyraz twarzy są zimne.. wogóle otacza ją jakaś dziwna , jakby zła aura...>

Vincent

<widząc co się dzieje szybko oplatam swoje ciało pnączami drzew tworząc coś w rodzaju schronu i czekam co się stanie obserwując dalej zajście>

Villemo

Ehh... wiem że na mnie patrzysz... No i co Ci da to co robisz , co? Nic... Nawet nie znasz mych zamiarów , a już próbujesz się bronić.... Typowe zachowanie człowieka który tchórzy... Tylko że Ty nie jesteś człowiekiem..<odezwała się do mężczyzny (Vinc) >

Vincent

Wiesz to jest typowe zachowanie dla istoty która właśnie została potraktowana twardym materiałem no więc co cię tu sprowadza i kim jesteś ?? ?? bo jakoś nie chce oberwać w głowę za nic

Villemo

Kim jestem? To najmniej istotne... <kobieta uśmiechnęła się tajemniczo.. Po chwili wykonała kilka gestów dłońmi, przywracając tym samym mężczyznę do ciała..>

Vincent:
<wracasz do swego ciała.....czujesz się świetnie...jakby nic się nie stało..>

Vincent

<Rozplątując pnącza i podnosząc się z ziemi> Hmmm po twojej aurzę mogę stwierdzić że nie jesteś moim wrogiem no ale hyba możesz udzielić mi kilku informacji

Villemo

Nie jestem Twoim wrogiem... Lecz nie jestem też Twoim przyjacielem... <odpowiedziała tajemniczo kobieta..>

Vincent

hmmm no tyle to i ja więm no ale odpowiedz mi na pytacie co się tu dzieje ?? ??

Villemo

Hmm....Coś w czym taka istota jak Ty nie powinnna brać udziału...<kobieta cały czas uśmiechała się zimno , tajemniczo... Od takiego uśmiechu ciarki mogą przejść człowiekowi po plecach... I nie tylko człowiekowi..>

Vincent

Jak sobie chcesz tylko jako istota neutralna zrub dla mnie jedno odeślij mnie do domu wtedy pozostawię to sprawę w spokoju i wszyscy będą zadowoleni